Długo zbierałem się do napisania o Travelling Bloggerze (w skrócie TBlogger). Liczyłem, że w końcu będę w stanie na nim trochę więcej popracować. Niestety, mimo przetestowania różnych konfiguracji sprzętowych, jak i programowych nie udało mi się zmusić tego programu do działania z akceptowalną prędkością. Szkoda, ponieważ TBlogger posiada chyba największa funkcjonalność spośród dostępnych aplikacji do blogowania. Dla osób cierpliwych, które jednak spróbują z niego korzystać przygotowałem krótki opis.

TBlogger wspiera MetaWeblog i WordPress API. Po krótkiej konfiguracji można sobie zsynchronizować wpisy. Jest to chyba niespotykana nigdzie indziej funkcja, dzięki której możemy nie tylko możemy dodawać nowe wpisy, ale także edytować  już istniejące. Pisząc wpis mamy sporo opcji do wyboru, ale wszystko odbywa się w trybie HTML. Możemy dorzucić obrazki, w czym ma pomagać wbudowany klient ftp.  Wydaje się, że taki kombajn to wymarzone narzędzie do mobilnego blogowania. Jednak  rzeczywistość jest daleka od ideału.

Najczęstszym widokiem przy korzystaniu z  TBloggera jest Wait Cursor. Obracające się, kolorowe elementy towarzyszą nam przy prawie każdej operacji. Samo uruchomienie programu zajmuje kilka minut. Później wcale nie jest lepiej. Przejście pomiędzy ekranami, czy nawet wysunięcie klawiatury ekranowej wstrzymuje pracę na kilka (tylko w najlepszych przypadkach) sekund. Chyba po raz pierwszy spotkałem się z tak wolno działającą aplikacją. Podejrzewam, że winny może być .NET, w którym program jest napisany i ilość zaimplementowanych funkcji. Travelling Blogger to kombajn, przy którym dławią się nawet dość szybkie urządzenia mobilne.

Może to tylko moje doświadczenia i tylko u mnie TBlogger protestuje?

W trakcie pisania wpisu zauważyłem, że Travelling Blogger częściowo zniknął ze strony autora, do której prowadzi link na początku wpisu. Nie wiem, jaki jest tego powód, ale jeśli ktoś mimo przeczytania powyższych uwag chce przetestować program, to może go znaleźć np. tutaj.